76 rocznica rzezi wołyńskiej
76 lat temu 11 lipca przypadł w niedzielę. Tego dnia oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej zaatakowały ok. 100 miejscowości na kresach II RP, głównie w powiatach włodzimierskim i horochowskim. Dzień ten, tzw. krwawą niedzielę, uznaje się za punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej, akcji masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej przez (OUN) Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, (UPA) Ukraińską Powstańczą Armię oraz ukraińską ludność cywilną. Ofiarami mordów byli głównie Polacy, w dużo mniejszej skali Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń. Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści zamordowali w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej ponad 100 tys. Polaków.
Tego dnia zginął Zygmunt Jan Rumel [pseudonim Krzysztof Poręba], poeta, komendant Batalionów Chłopskich okręgu VIII [Wołyń] oddelegowany przez wołyńską Okręgową Delegaturę Rządu do podjęcia próby poprowadzenia rozmów w sprawie zaprzestania mordowania Polaków i uzgodnienia wspólnej z Ukraińcami walki z Niemcami. Zginął wraz z dwoma towarzyszami w Kustyczach gmina Turzysk rozerwany końmi.
Po wojnie zbrodnia wołyńska, podobnie jak zbrodnia katyńska, była przemilczana. W imię poprawnych stosunków z bratnimi narodami za wschodnią granicą nie wolno było wspominać o pomordowanych Polakach na Kresach Wschodnich. Niewielką zmianę w tym zakresie przyniósł rok 1989. Co prawda podjęto wreszcie systematyczne badania nad genezą, przebiegiem i skutkami rzezi Polaków, ale kolejne rządy w oficjalnej narracji starały się unikać zadrażnień z niepodległą już Ukrainą. Do dziś tysiące pomordowanych nie ma swoich grobów, a ich szczątki spoczywają często na łąkach, polach czy w lasach.
W trakcie, nieukończonej jeszcze, indeksacji lądeckiego cmentarza parafialnego natrafiliśmy na dwa symboliczne groby ofiar rzezi wołyńskiej. Są to groby Stanisława Sosnowskiego (1921-1943, zaginął bez wieści) oraz Marka Łuciów (zamordowany przez banderowców).